Nawigacja

Koncert z Rogerem Watersem

Artykuł o koncercie w Dzienniku Łódzkim

20 maja 2011 r. w dodatku do „Dziennika Łódzkiego”  Nr 10 ukazał się artykuł autorstwa Pana Łukasz Kaczyńskiego na temat wystąpienia naszych uczniów podczas koncertów Rogera Watersa  w Łodzi.

Jest to w dużej mierze wywiad z dziećmi, które brały udział w tym fantastycznym wydarzeniu.

Poniżej zamieszczamy jego treść.

„Nigdy nie wyrzucę tych butów”

W tej szkole latem na lekcję wuefu zaglądają słowiki, na matematykę – bażanty. Tym jeszcze wyróżniają się w Polsce, że jej uczniów zaprosił Roger Waters do udziału w koncertach „The Wall” – pisze Łukasz Kaczyński.

Nieduża szkoła we wsi Szynczyce, w gminie Czarnocin. Trochę ponad 20 km od Łodzi, w kierunku Tuszyna. Dość niezwykła, bo ulokowana w pięknym fabrykanckim pałacu, zbudowana w stylu toskańskim, otoczona okazałym parkiem. Latem na lekcję wuefu zaglądają słowiki, na matematykę – bażanty. Od teraz także dlatego niezwykła, bo jej uczniowie zaproszeni zostali przez Rogera Watersa do udziału w koncertach „The Wall” w łódzkiej hali Atlas Arena.

Pink Floyd z kasety

- Roger Waters życzył sobie aby odnaleźć taką łódzką szkołę, której dzieci nigdy nie miałyby szansy na podobne przeżycie

- wytyczne jakie wystosował muzyk tłumaczy Marta Wnuczyńska z firmy Live Nation, organizatora łódzkich koncertów Rogera Watersa.

Poszukiwania zaprowadziły ich do Szynczyc, niewielkiej ale malowniczej wsi w powiecie piotrkowskim.

Gdy już weszli do gabinetu dyrektora – pierwsza niespodzianka. Wzmacniacz gitarowy jakiego używa Marek Raduli i dwie gitary elektryczne – jedna to Fendre Stratocaster.

- Wyżej już tylko model custom – nie bez dumy Leszek Bińkowski. Okazuje się, że zanim został dyrektorem przez lata uczył muzyki. Prowadził i nadal prowadzi również zespół , z którym swego czasu występował na festiwalu w Jarocinie. Dziś grają na balach charytatywnych organizowanych w szkole. Dzięki temu udało się zebrać pieniądze i sfinansować budowę nieopodal szkoły kompletnie wyposażonego placu zabaw, a ostatnio budowę szkolnego boiska. Na teren szkoły wjechał już ciężki sprzęt.

- W moich czasach słuchało się utworów Pink Floyd z kaset, zgrywanych z radia. Zaproszenie Rogera Watersa, kontakt z nim i koncerty to było dla mnie samego niesamowite przeżycie. Dzieciom trzeba było trochę tłumaczyć co to Pink Floyd – opowiada dyrektor Bińkowski. – Tylko proszę nie myśleć, że gdy dotarła do nas wiadomość od Live Nation , od razu się zgodziliśmy. Moja pierwsza myśl była wtedy taka: głupi żart znajomych, którzy znają moje muzyczne zainteresowania. To był koniec 2010 roku. Później prosiłem kolegę, który uczy u nas muzyki, a z którym gramy w jednym zespole, aby wybrał dzieci. Dobre wyczucie rytmu to była podstawa. Nie było to takie łatwe, bo teraz na klasy cztery, pięć i sześć przypadają dwie godziny muzyki.

Z piętnaściorgiem uczniów spotykamy się w sali informatycznej położonej na piętrzy przy pałacowej wieży. Przychodzą w tych samych podkoszulkach, w których wystąpiły na koncertach. Z napisem „Fear build walls”. Uczą się w klasach od czwartej do szóstej, są otwarte, śmiałe i radosne. Zupełnie inne niż dzieci ze szkolnych wizji Rogera Watersa.

Pod okiem wesołego Johna

- Myślałem, że na scenie będę czuł się dużo gorzej, ale pierwsze wrażenie było całkiem dobre. Dopiero gdy zobaczyłem tylu ludzi przed sobą, nogi mi się ugięły – opowiada Norbert. – Na początku nieco oślepiły nas światła, potem już się do nich przyzwyczailiśmy.

- Było bardzo, bardzo głośno, ale do tego też szybko przywykliśmy – dodaje jego kolega Artur.

- Dzieci nie bardzo mi wierzyły, gdy tłumaczyłem im, że nie będą za wiele widzieć, tylko samo światło i do tego ogromy huk – opowiada dyrektor. – Zaskoczyły mnie jak szybko się połapały. Bo tak naprawdę – choć może tego nie było widać – gdy ruszyły, pierwszy krok nie był do końca udany. Ale natychmiast odnalazły się. Były świetne.

Uczniowie uważają, że drugiego dnia było już znacznie lepiej. Śmieją się, że wtedy były niemal profesjonalistami. Trochę smutna jest maleńka Ewa, bo fotoreporterzy zrobili jej najmniej zdjęć.

Przed koncertem dziećmi opiekował się John, „taki wesoły”.

- To on organizował próby choreograficzne – zdradza kulisy koncertu Klaudia.

- Wyprowadził nas i w hali opiekował się nami. Przeważnie jednak trenowaliśmy w swojej szatni. John przychodził z małym magnetofonem. Rozśmieszał nas, żebyśmy się nie martwili. Potem mieliśmy dwie próby na scenie z Johnem i dopiero potem z Rogerem Watersem – dodaje Norbert.

- W dniu koncertu, jakiś czas przed występem poszliśmy z Rogerem Watersem na scenę, by przećwiczyć układ i naszą podczas koncertu rolę.

Jaki jest słynny rockman? Zażywny staruszek czy dziarski nadpobudliwie doprowadzany do formy przez masażystkę dopiero przed samym koncertem?

- Absolutnie nie. Jest całkiem normalny. Tylko nie mówi zbyt wiele. Jest bardzo koleżeński. Nie tylko z muzykami, ale z całą ekipą żyje jak równy z równym – twierdzi Michał.

„Myślałem, że to będzie kompletna klapa”

- Na pierwszej próbie rzeczywiście mało mówił – dodaje Magda.

-Potem trochę się rozkręcił.

-Miał dużo energii, to było widać. Podkreślał, że wszystko chce mieć opracowane do końca bardzo dokładnie – stwierdza Norbert.

- To perfekcjonista – uważa Natalia. – Ale powiedział nam żebyśmy nie podchodzili do występu tak śmiertelnie poważnie, najważniejsze żebyśmy się dobrze bawiły.

- Żartował ze wszystkimi, z nami też. Uspokajał, że wcale nie będzie dużo ludzi. Co najwyżej cała hala będzie wypełniona – wspomina Kacper.

- Kasia, której teraz z nami nie ma, mówiła, że ona wcale się nie boi. Ona się bardzo, bardzo boi! – opowiada jej szkolna koleżanka Marysia.

- Ja myślałem, że to będzie kompletna klapa, ale gdy później zobaczyłem nagranie w Internecie uznałem, że wyszło nam całkiem dobrze – mówi z przekonaniem Maksymilian.

- No, nie przesadzaj. Tylko na początku trochę z tymi krokami się posypało – strofuje go Michał. – Drugiego dnia było już znacznie lepiej. Więcej było też ludzi na trybunach. Pierwszego więcej znajdowało się tuż przed sceną.

- Gdy zeszliśmy ze sceny cieszyliśmy się, że nie nawaliliśmy. Wszyscy nam gratulowali, przybijali „piątki”. Rzeczywiście trzeba było na luzie do tego podejść i nie martwić się – uważa z dystansu Ania.

- Widzieliśmy, że fajnie wyszło i cieszymy się, że mogliśmy w tym uczestniczyć – dodaje Ewa. – A mnie najbardziej podobała się kukła nauczyciela – dorzuca Mgda.

Choć obsługa koncertu mówiła po angielsku, a ekipa z Szynczyc miała ze sobą tłumaczkę, dzieci rozumiały wszystko same.

Uważają też, że taty poruszane przez Watersa na płycie „The Wall” są im bliskie. Choć zaprzeczają, żeby mieli powody narzekać na nauczycieli i szkołę. Sama muzyka natomiast podoba im się, bo „wpada w ucho”. Mimo to w płyty Pink Floyd jeszcze się nie zaopatrzyły. Mówią, że nie zdążyły.

Swego udziału w koncertach „The Wall” nigdy nie zapomną. Od Rogera Watersa otrzymały zdjęcia z imiennymi autografami i podkoszulki, w których wystąpiły na scenie.

Podobno po zakończeniu tegorocznej trasy, muzyk zamierza wydać koncertowy album DVD. Jest szansa, że łódzkie dzieci znajdą się na nim obok rówieśników z innych krajów.

- Takie coś zostaje w pamięci na całe życie – mówi Bartek.

W podkoszulkach z napisem „To strach buduje mury”, chodzą dziś do szkoły i zgodnie przyznają, że nigdy ich nie wyrzucą. Bartek mówi, że zachowa nawet buty, w których był wtedy na scenie.

Łukasz Kaczyński

Aktualności

Kontakt

  • Szkoła Podstawowa w Szynczycach
    Szynczyce 8
    97-318 Czarnocin
  • 44 6165190, fax: 44 6165190

Galeria zdjęć